Mój mąż generalnie bardzo źle psychicznie znosi dializy, natomiast na Sycylii był spokojniejszy. Podobało Mu się, że każde łóżko ma wagę, telewizor i kołderkę, że kawa i woda jest bez ograniczeń a w połowie dializy dostaje kanapkę. No i coś jeszcze – lepsze niż u nas samopoczucie i więcej sił po zabiegu. Mimo wielu leków codziennie z upodobaniem wypijał 3 kubki kawy z kawiarki i świetnie się czuł. No i oczywiście zażyczył sobie zakupienia kawiarki do domu !!!

Wspólna kolacja zorganizowana przez Stację Dializ pokazała nam, że jesteśmy w dużym towarzystwie ludzi pozytywnie nastawionych. Mogłam zakolegować się z innymi osobami towarzyszącymi. Poznaliśmy specjalności kuchni sycylijskiej, ich gościnność, Szefa Stacji i oczywiście uroczą Pannę Joannę, która jak dobry duch otaczała nas opieką pod każdym względem.

Były organizowane różne wycieczki – nie tylko przez Stację ale i na własną rękę. Brak znajomości języka nie stanowił przeszkody.

Mąż był mocno zbulwersowany, że te dwa tygodnie minęły jak mgnienie. I… powiedział, że chciałby przyjechać tu na wiosnę na dłużej…